fbpx

Mój pierwszy koń!

No i nadszedł ten wielki dzień, na który czekałam odkąd pierwszy raz usiadłam na konia czyli kupno konia. 28 sierpnia 2024 roku stał się dla mnie najważniejszą datą w moim jeździeckim kalendarzu, bo to właśnie wtedy kupiliśmy mojego pierwszego konia. Wstałam o 4 rano, choć mogłoby się wydawać, że to nieludzka pora, ja byłam pełna energii. Wiedziałam, że to nie jest zwykły dzień, więc adrenalina nie pozwalała mi na zmrużenie oka. Tata i ja mieliśmy w planach dotrzeć do stajni na 5:15, więc w pośpiechu dopinaliśmy ostatnie przygotowania.

🚗 Kupno konia to długa droga do szczęścia 🛣️

Załadowaliśmy przyczepę na auto i wyruszyliśmy w drogę, która mimo wszystko wydawała mi się nie mieć końca. Te 5 godzin w samochodzie ciągnęło się w nieskończoność, jakby czas specjalnie postanowił grać mi na nerwach. W głowie krążyły mi myśli o tym, jak będzie wyglądać, jaka będzie w dotyku, czy od razu poczujemy więź… Ale w końcu dojechaliśmy!

Przed wejściem do stajni czekała na nas pani, która miała mi pokazać moją nową towarzyszkę. Serce biło mi jak szalone, kiedy prowadziła mnie przez korytarz stajni. I nagle, zobaczyłam ją – Tiarę. Przepiękna kasztanka, o której marzyłam, stała tam gotowa do osiodłania, jakby wiedziała, że to właśnie ja jestem jej nową właścicielką.

🐎 Pierwsza jazda i blizny na nodze 🔍

Najpierw siodłanie, potem szybka prezentacja w trzech chodach przez jej dotychczasową właścicielkę, a następnie moja kolej. Gdy tylko usiadłam w siodle, poczułam, że jest naprawdę wygodna, choć od razu dało się zauważyć, że ma swoje nawyki. Jazda na kółku była dla niej czymś naturalnym, a przejście do galopu stanowiło wyzwanie. Wiedziałam, że czeka nas sporo pracy, ale właścicielka uczciwie nas o tym uprzedziła.

Podczas oględzin pani Marta sprawdziła nogi Tiarze i wtedy dostrzegliśmy blizny na tylnej prawej nodze oraz po prawej stronie zadu. Właścicielka wyjaśniła, że to pozostałości po urazach, które miały miejsce, gdy była jeszcze źrebakiem. Choć byłam trochę zaniepokojona, to po przeprowadzeniu próby zgięć i upewnieniu się, że wszystko jest w porządku, nie mieliśmy żadnych obiekcji.

🛻 Powrót do domu i pierwsze kroki w nowym miejscu 🏡

Po załatwieniu formalności nadszedł czas na załadunek. Na szczęście Tiara weszła do przyczepy bez większych problemów, co odetchnęłam z ulgą. W drodze powrotnej Tiara była bardzo grzeczna, ale z każdym postojem stawała się coraz bardziej nerwowa. Mieliśmy wrażenie, że kopiąc, prawie zrobi dziurę w przyczepie. Droga powrotna trwała dłużej, bo około 6 godzin, to upał dał nam się we znaki, co jeszcze bardziej pogarszało nastrój.

Po dotarciu do domu szybko podbiegliśmy do przyczepy, by wyprowadzić Tiarę. Mieliśmy mały problem z odpięciem jednego z uwiązów, ale gdy już się udało, zaczęliśmy ją wyprowadzać. Byłam przygotowana na to, że może szybko się cofnąć lub próbować uciekać, ale mimo całego stresu, wyszła spokojnie, choć w szybkim tempie. Po krótkiej chwili odetchnęłam z ulgą – nie wyrywała się, choć było widać, że jest zestresowana.

Wypuściliśmy ją na plac, który jest dość duży w porównaniu do padoku, na którym przebywała u poprzednich właścicieli. Gdy zaczęła biegać, brykać i szaleć, jej energia była niesamowita. Z daleka wyglądała, jakby ktoś oblał ją wodą, taka była mokra od potu.

zapraszamy do przeczytania artykułu: Czym jest kolka u konia i dlaczego jest groźna?

🐴 Kilka faktów o Tiarze 📝

Teraz, gdy opowiedziałam już o całej podróży, czas na kilka informacji o mojej nowej towarzyszce. Tiara to pięcioletnia klacz wielkopolska o kasztanowatej maści. Jej rudo-blond grzywa sprawia, że często nazywam ją Blondyną. U poprzednich właścicieli była użytkowana głównie do hodowli – ma już dwa źrebaki, a trzeci jest w drodze (aktualnie jest w piątym miesiącu ciąży). Została pokryta ogierem Luke Skywalker, co sprawia, że jestem niezwykle podekscytowana jej przyszłością.

Jeśli chodzi o jazdę pod siodłem, Tiara dopiero się uczy. Kilka razy skoczyła przez krzyżaki, ale było to jeszcze przed jej przerwą. Moja trenerka uważa, że jeszcze nie jest na to gotowa, więc na razie skupiamy się na podstawach. Ćwiczymy stęp i kłus na placu, różne figury, zatrzymania oraz reakcje na łydkę. Tiara jest bardzo pojętna i inteligentna, co daje mi nadzieję na szybkie postępy.

Śledźcie naszą przygodę, bo przed nami jeszcze wiele do odkrycia. Do zobaczenia w następnym wpisie! 👋✨

więcej zdjęć w galerii

⬇️ Daj na sianko ⬇️

Scroll to Top