Dzisiaj chcę podzielić się z Wami moim niesamowitym doświadczeniem z moich pierwszych zawodów jeździeckich. Było to dla mnie naprawdę wyjątkowe przeżycie i nie mogę się doczekać, żeby opowiedzieć Wam o wszystkich szczegółach!
- Wczesna pobudka i przygotowania
- Przyjazd na miejsce
- Droga na zawody
- Szybkie przygotowania
- Rozgrzewka i pierwszy przejazd
- Drugi przejazd
- Dekoracja i losowanie nagród
- Zakończenie i powrót
- Podsumowanie
Wczesna pobudka i przygotowania
Wstałam o 3 rano, aby przygotować się do wyjazdu na moje pierwsze zawody jeździeckie. Na szczęście, dzień wcześniej spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, co znacznie ułatwiło poranek. Wyjechaliśmy z domu o 4, kierując się najpierw do mojej przyjaciółki Mai, która miała być moim luzakiem. Choć droga do stajni miała zająć tylko pół godziny, to wydawała się trwać wieczność. Mimo to, atmosfera była przyjemna i czułam ekscytację.
Przyjazd na miejsce
Dotarliśmy na miejsce o 5 rano. Zajęłyśmy się wypuszczeniem koni na pastwisko, a następnie wzięłam Dotara, mojego konia. O godzinie 5:30 byłyśmy już prawie gotowe – wyczyściłyśmy konia, zrobiłyśmy koreczki na grzywie, wyczyściłyśmy i nasmarowałyśmy kopyta. Dotara wprowadziliśmy do przyczepy, po czym pojechaliśmy po Pikadora, konia Zuzy.
Droga na zawody
Jechaliśmy 1 godzinę i 40 minut, ale ostatnie pięć minut były dla mnie istną katorgą. Czułam narastający stres i niecierpliwość. Moja kategoria zaczynała się o 8:00, a ja byłam szóstą w kolejności startowej. Na miejsce dotarliśmy o 7:30, więc miałam niewiele czasu na przygotowanie.
Szybkie przygotowania
Nie było czasu na przebieralnie, więc przebrałam się w przyczepie, podczas gdy konie były wyprowadzane. Razem z trenerką obejrzałyśmy parkur i omówiłyśmy strategię. Dzięki jej pomocy udało się wszystko sprawnie zorganizować. Osiodłałam Dotara i ruszyłam na halę do rozprężania.
Rozgrzewka i pierwszy przejazd
Na rozprężalni Dotar zachowywał się wspaniale – był posłuszny i reagował na każdą moją komendę. Był tylko jeden drobny incydent, gdy zagalopował na złą nogę, ale szybko się poprawił. Kiedy usłyszałam dźwięk dzwonka, cała trema zniknęła, a ja skupiłam się na parkurze. Przejazd poszedł nam bezbłędnie, a nawet udało nam się wykonać ładną lotną zmianę nogi.
Drugi przejazd
Po pierwszym przejeździe pozostałam na parkurze, czekając na drugi start. Byłam już trochę zmęczona, co było widoczne w mojej postawie – pochylałam się za bardzo do przodu. Mimo to, drugi przejazd również poszedł bezbłędnie. Po zejściu z parkuru otrzymałam mnóstwo pochwał od trenerki pani Marty, mojego taty, dziadka, wujka oraz Mai. Byłam niesamowicie dumna z Dotara.
Dekoracja i losowanie nagród
Na dekoracji okazało się, że byliśmy jedynymi zawodnikami z dwoma zerowymi przejazdami. Choć wszyscy, którzy osiągnęli czyste przejazdy, mieli zagwarantowane pierwsze miejsce, to ostateczne wyniki były ustalane przez losowanie. Za pierwszym razem nie miałam szczęścia, ale przy drugim podejściu wylosowałam drugie miejsce!
zapraszamy do przeczytania artykułu: Mój pierwszy koń – Kupno konia Tiary
Zakończenie i powrót
Po zakończeniu dekoracji wróciliśmy do naszej przyczepy. Rozsiodłałam Dotara i pozwoliłam mu odpocząć, podczas gdy razem z Mają oglądałyśmy przejazd Zuzy i Pikadora. Mimo dwóch pechowych zrzutek w 80 cm i jednego błędu w 90 cm, jej przejazdy były bardzo ładne. Po zakończeniu zawodów wróciliśmy do stajni. Oblałam Dotara wodą, aby ochłodzić jego nogi, i wypuściłam go na padok.
Podsumowanie
To były moje pierwsze zawody jeździeckie i zdecydowanie bardzo udane. Czułam się spełniona i dumna z siebie oraz mojego konia. To doświadczenie na pewno zostanie ze mną na długo!
Dzięki za przeczytanie, mam nadzieję, że podobała Wam się ta relacja! Trzymajcie się ciepło i do następnego wpisu! 🐴💕 Więcej wpisów dotyczących zawodów znajdzież tutaj.